„Na całych jeziorach my…”

  

„Na całych jeziorach my…”,

czyli  UTW na trzydniowej wycieczce na Warmii i Mazurach.

 

 

       Zgodnie ze stałą zasadą w naszym Uniwersytecie raz w roku odwiedzamy jakiś region Polski – w tym roku była to część północno–wschodnia – Warmia i Mazury. A że jezior tu wiele (mówi się że około 2 tys.), to i słowa piosenki przychodzą na myśl. Warmia i Mazury to region kojarzący się z letnim wypoczynkiem nad jeziorami właśnie. My jednak mieliśmy w planie poznanie miast ze stolicą województwa – Olsztynem – na początek.

       Intrygująca podwójna nazwa Warmia i Mazury ma swoje historyczne uzasadnienie, bowiem dzieje zachodniej części tego obszaru – z graniczną rzeką Pasłęką – przyjęto nazywać Warmią (od nazwy plemion Pruskich, od których pochodziła ludność tu zamieszkująca), wschodnią zaś Mazurami. W kolejnych wiekach (od XIII w.) obie części tego obszaru okresowo znajdowały się pod władzą Krzyżaków, a przez pewien czas stanowiły lenno polskie. Ważne jednak, że Warmia przez ponad 300 lat (do I rozbioru Polski) należała do Polski.

       Istotną rolę w dziejach tych ziem odegrała organizacja Kościoła Katolickiego, a przede wszystkim dominującą rolą biskupstwa (i biskupów warmińskich). Ich bogactwo i wyraźne propolskie nastawienie odegrało ogromną rolę (mecenat) dla kultury polskiej. Do najważniejszych mecenasów należeli Mikołaj Kopernik i jego stryj – biskup warmiński, dyplomata, mecenas sztuki i nauki – Łukasz Watzenrode.

       Pamiątki po nich to Bazylika Katedralna św. Jakuba i zamek Katedralny (z popiersiem Mikołaja Kopernika i Ignacego Krasickiego – „księcia poetów polskich”). I mimo postępującej germanizacji w okresie zaborów, to język i  kultura na Warmii mocno nie ucierpiały.

       Znane było porzekadło, że na tych terenach „co wieś to katedra”. Największe straty i zniszczenia świeckiego budownictwa miast i wsi spowodowało zakończenie II wojny światowej. Rosjanie spalili wówczas ogromną część zabudowy. Dlatego budowle współczesne mają w większości wygląd nowoczesny.

       Nasza wycieczka jednak skupiona była na miastach, zaczęliśmy od stolicy województwa – Olsztyna, pięknie rozłożonego na pagórkach, między którymi wije się Łyna (dopływ Pregoły) poprzecinana malowniczymi mostkami.

       Miasto jest zielone, wiele tu parków starannie utrzymanych. Dziś Olsztyn to ponad 170 tys. miasto, ale jeszcze w połowie XIX w. liczyło raptem 3 tys. mieszkańców. Dalszy rozwój postępował szybko, głównie za sprawą rozwoju kolei i innych obiektów przemysłowych (elektrownie, sieci tramwajowe). Miasto rozbudowało się w większości po II wojnie światowej. Ze starej zabudowy zachowało się kilka okazałych budowli (zamek kapituły, Bazylika św. Jakuba, stary ratusz, kilka kamienic na starówce).

       Drugi dzień naszego pobytu w krainie tysiąca jezior (dokładniej ok. 2 tys. na całym obszarze) zaczęliśmy od niewielkiego miastecka Dobre Miasto, wyróżniającego się Wielką Kolegiatą z XIV w.. Miasteczko (8 tys. mieszkańców) wielokrotnie niszczone nie imponuje wyglądem.

       Głównym miastem Warmii jest Lidzbark Warmiński. Już od wjazdu zobaczyliśmy całkiem nowoczesną tężnię – czy tu będzie kurort? Nie dowiedzieliśmy się. Za to po wjeździe powitało nas popiersie Ignacego Krasickiego, a nieco dalej Kopernik – to kolejny ślad tych wybitnych Polaków na tych terenach. Ślady przeszłości widać na resztkach murów obronnych. Centralnym obiektem górującym nad miastem jest zamek biskupów warmińskich rządzących miastem i biskupstwem. Dwudziestowieczne dzieje miasta niestety podobne do innych miast z terenu. Drugi dzień zwiedzania skończyliśmy w niewielkim miasteczku Ornecie.

       Trzeci dzień wycieczki, po opuszczeniu Warmii, poświęciliśmy na zwiedzanie obiektów militarnych; sławnego Wilczego Szańca siedziby Hitlera w pobliżu Gierłoży – dziś starannie odrestaurowanego do celów turystycznych. To resztki (w różnym stopniu zniszczonych) potężnych budowli, które miały uchronić wodza III Rzeszy, przed zamachem i śmiercią. Obrazują wielką staranność i kunszt techniczny wykonawców. W połączeniu ze świadomością czemu to przedsięwzięcie miało służyć pozostanie ponure wrażenie i refleksje.

       Ostatnie miejsce do którego zawitaliśmy to znany ośrodek żeglarski i turystyczny Giżycko nad dużym jeziorem Niegocin. Zanim jednak zasmakowaliśmy przyjemności rejsu statkiem obejrzeliśmy jeszcze jeden obiekt związany z II wojną światową, była to twierdza BOEN. Co do charakteru i celów podobna trochę do Wilczego Szańca. Męcząca wędrówka po „kocich łbach” na dość długiej przestrzeni między budowlami, w których prezentowano nieco wyposażenia i sporo fotografii dawało wyobrażenie charakteru tych swoistych schronów. Ale informacja, że ten wielki i kosztowny obiekt „przydał się” na 3 dni obrony dowództwa, budzi poczucie grozy i absurdu.

       Z tego ponurego nastroju przyjemnym wytchnieniem był spacer na przystań i zaokrętowanie się na statku „Roś” Żeglugi Mazurskiej. Trzygodzinny rejs, choć głównie na dolnym pokładzie (z powodu deszczu) był miłym odpoczynkiem. I tylko Mikołajki przyjęły nas deszczem. Do domu  wróciliśmy o północy.

       Mimo zmęczenia wycieczka była ciekawa i udana. Jeszcze raz upewniliśmy się, że nawet niezbyt odległe miejsca i miejscowości mogą dostarczyć interesującej wiedzy i wrażeń.

       Dziękujemy organizatorom za sprawne przygotowaną i przeprowadzoną imprezę.

Autor: mgr Antonina SKORUK

Foto-galeria: Irena SIDORUK, Anna TELENTEJUK, Zbigniew ANGIELCZYK

       Wyjazd na wycieczkę został sfinansowany ze środków pochodzących z realizowanego zadania publicznego pt. „Propagowanie aktywnego trybu życia seniorów z miasta Hajnówki współfinansowanego z budżetu miasta Hajnówka”.