Strona Główna

Operetka na zakończenie karnawału.

  • Drukuj

 

       Kolejny już raz słuchacze Uniwersytetu Trzeciego Wiek wybrali się do Opery i Filharmonii Podlaskiej, by obejrzeć jedną z najpopularniejszych operetek „Zemsta nietoperza”, do której muzykę skomponował „król walca” Johann Strauss (syn). Libretto przetłumaczył z niemieckiego Julian Tuwim.

 

       Białostockie przedstawienie wyreżyserował Andrzej Bubień, a orkiestrą OiFP dyrygował Grzegorz Bierniak. Akcja rozgrywa się w dziewiętnastowiecznym Wiedniu żyjącym zabawami, ploteczkami, intrygami. Oglądamy bogate salony, pełne secesyjnego przepychu.

       Główny wątek akcji dotyczy arystokraty uwikłanego w kryminalną aferę i skazanego na areszt. Pragnie on jednak ostatni wieczór spędzić na balu księcia. Nie próżnuje też jego żona i pokojówka, obie flirtują, uwodzą, intrygują. Wszyscy bohaterowie kogoś udają, rozgrywają jakieś prywatne wojenki. A przy tym naturalnie bawią się, bo bal trwa, są tańce i muzyka, śpiew, swoiste „zabawy w chowanego”. I tylko policja nieudolnie usiłuje pełnić swoją służbę, czyli doprowadzić skazanego do aresztu. Osadza co prawda nie tego, którego skazano, ale sztuki się zgadzają. Ostatecznie to qui pro quo udaje się wyjaśnić. Równolegle panie też rozgrywają swoje plany. Powoli zaplątane wątki się wyjaśniają, tytułowa „Zemsta nietoperza” także.

       Cała zabawa podlana jest solidnie alkoholem, co owocuje komicznymi scenami na terenie aresztu.

       Jak to w operetce bywa, treść jest błaha, a szukanie „ładu i składu” jest raczej daremne. Mamy dać się ponieść zabawie – muzyce i śpiewom, tańcom i nastrojowi. A bawią się tu nie tylko ludzie, wiruje cała sala, czemu sprzyja nieustannie zmieniająca się scenografia za sprawą efektownych multimedialnych sztuczek.

       Czy wszyscy widzowie ulegli magii sceny i bawili się na równi z artystami, trudno powiedzieć, ale owacje były długie i gorące.

Autor: mgr Antonina SKORUK